Jak pracownik Providenta badał wiarygodnośc klienta

29 kw. 2008 · Kategorie: Provident 

– We wsi się teraz ze mnie śmieją i od frajerów nazywają – skarży się mieszkaniec Cetunia pod Polanowem. A on chciał tylko wziąć kredyt.

– Potrzebowałem 150 złotych na okulary. Nie ma tyle pieniędzy, by od razu zapłacić całą kwotę, więc postanowiłem wziąć kredyt – opowiada mężczyzna (dane do wiadomości redakcji).

Zadzwonił na infolinię Providenta. Dowiedział, jakie są warunki udzielenia pożyczki.
– Powiedzieli, że dają kredyty od 300 złotych. Pomyślałem sobie, że jak nie ma wyjścia, to wezmę te 300 złotych – dodaje nasz Czytelnik.

Mieszka w domu pomocy społecznej. – Ale mam rentę. Po potrąceniu pieniędzy na moje utrzymanie, które bierze dom, zostaje mi jeszcze 150 złotych. Tylko ma moje wydatki, więc tę pożyczkę bez trudu mógłbym przez rok spłacić – zastrzega.

Pracownik Providenta, z którym mężczyzna kontaktował się telefonicznie, wziął jego dane i kazał mu czekać na przedstawiciela.

– Ale ta pani zamiast przyjść do mnie chodziła po całej wsi i wypytywała ludzi, co sądzą na mój temat. Mówiła im, że chcę wziąć pożyczkę. A ludzie, jak to ludzie, głupoty gadali, od frajerów mnie nazwali. Teraz się ze mnie śmieją, że mi się kredytów zachciało. A ja tego kredytu nie dostałem. Ta pani w końcu do mnie dotarła i powiedziała, że mi pieniędzy nie da – oburza się Czytelnik. – Nawet gdybym tej pożyczki miał nie dostać, to przecież można to w jakiś inny sposób załatwić, a nie słuchać głupot, jakie ludzie wygadują.

– Do takiej sytuacji dojść nie powinno – nie ma wątpliwości Małgorzata Domaszewicz, zastępca rzecznika prasowego firmy Provident. Dodaje, że wypłacalność i wiarygodność potencjalnych pożyczkobiorców jej firma sprawdza poprzez system komputerowy i nie ma żadnych przesłanek do tego, by ich przedstawiciele robili swoisty wywiad środowiskowy.

– Jeśli ten pan jest niezadowolony ze sposobu, w jaki został potraktowany, powinien napisać skargę do naszej centrali, podając wszystkie szczegóły. My tę sprawę na pewno wyjaśnimy – dodaje rzecznik.

Komentarze

Komentarze (2) do “Jak pracownik Providenta badał wiarygodnośc klienta”

  1. paw. 11 sty 2010 13:45

    Zlożyłam wniosek o kontakt z pracownikiem banku o pożyczkę w imieniu mamy podając swój numer tel.Pracownik oddzwonił odebralam ja chcąc dowiedzieć się czy mama dostanie kredyt lecz nie odpowiedział mi na żadne pytanie najważniejsze było czy to osoba która składała wniosek .Nie przedstawił się z jakiego dzwoni banku dopiero po trzykrotnej mojej prośbie powiedział że z PROVIDENT był bardzo nieuprzejmy.Mama skończyla 75lat i poprosiła mnie abym znalazła jej korzystny kredyt sama nie orientuje się w tym wszystkim.Porównuję oferty różnych banków i nikt nie ma problemu z podaniem mi prostych informacji z wyjątkiem PROVIDENTA.Czy to jest aż taki problem podać mi kwotę kredytu przy określonym dochodzie i wieku przecież wszystkie formalności będę załatwiała już z mamą.Nauczcie swoich pracowników kontaktu z ludzmi a nie tylko wypytywania czy dzwoni wnioskodawca i więcej uprzejmości bo na dzień dobry odstraszają klientów.

  2. lola. 10 cze 2010 1:10

    Tak jest konieczne aby rozmawiać z osobą zainteresowaną gdyż podaje ona podczas rozmowy m in numer pesel. Pracownik musi być pewny ze to ta właśnie osoba jest zainteresowana.Babcia ma 75 lat i nic nie rozumie. a może to Pani chce naciągnąć babcie. ??? Dlatego provident udziela pożyczek osobom do 70 roku

    Kłania sie ustawa o ochronie danych osobowych która Panią tez w naszym kraju obowiązuje

Zostaw komentarz




tablet z pozyczka Image Banner 750 x 100